film może i nie był strasznie zły, ale totalnie zero klimatu i prawie w ogóle mnie nie wciągnął, taki lekki, przyjemnie się ogląda, w sumie można się "wyłączyć" w pewnych momentach i nic się specjalnie nie straci. Chociaż w sumie wątek syna, który szuka ojca w Ameryce miał być wzruszający, refleksyjny, to mnie średnio wzruszył czy przekonał, bo trochę tak dziwnie, że przez pół filmu, może nawet więcej, dwaj kumple się bawią, przeżywają jakieś tam przygody, wpadają w kłopoty (czyli typowa komedyjka), a tutaj nagle (no może nie tak nagle) wplątany jest w to tak poważny wątek jak strata ojca. Wiem, że nie tylko tutaj tak jest, ale jakoś w tym filmie mnie to drażniło. Co do Bachledy-Curuś daję takie 3+, stać dziewczynę na więcej.