Polska to jest dziwny kraj. Robi się w nim ekranizację narodowej, bądź co bądź epopei, i w punkcie kulminacyjnym tejże a więc w czasie spowiedzi jej głównego bohatera czyli Jacka Soplicy pozbawia się zasadniczego elementu tragizmu tej właśnie postaci.
Jak wytłumaczyć fakt, że Wajda ze spowiedzi Soplicy-doskonałego materiału do wykazania się dla każdego szanującego aktora, zrobił raptem 5 minutowy bryk? Dlaczego nie ma najmniejszej wzmianki o ukochanej Jacka, Ewie. Przecież to przez miłość do niej i obojętność jej ojca wobec młodego szlachcica, wszystko się zaczęło, czy może raczej wszystko się skończyło.
W prasie nierzadko komplementowano grę Lindy, ale jakoś nikt się nie zająknął na temat tego, że tak bardzo ważny moment w poemacie, w filmie został potraktowany bardziej niż po łebjach, nie został nawet potraktowany, tylko ewidentnie skopany. Linda w roli Robaka, mówi dosłownie o tym, że najpierw stolnik go zapraszał, ale potem przestał, wiec tak go to wkurzyło, że go wziął i zastrzelił! Ręce opadają po prostu i nie tylko ręce.
Przy okazji warto wyprostować też pokutujący mit. Jacek Soplica NIE DOSTAŁ od Cześnika czarnej polewki.