Piekny opis filmu - wiadomo do Viscontiego daleko, ale twórcy bardzo wiernie i bez przekłamań oddali naturę romantycznego króla, jego zamki i sztuka którą stworzył robią wrażenie - odwiedzając je zapragnąłem zamieszkać w Monachium i mieć na co dzień Bawarię na wyciągnięcie ręki, dodam ,że samobójstwo króla to raczej mit historyczny - to było morderstwo i najnowsze fakty na to wskazują, razem z Sissi wyprzedzili epokę - do dziś to najbardziej fascynujące postacie jakie wydały europejskie rodziny arystokratyczne i królewskie, pozdrawiam

Mogę tylko pozazdrościć tej Bawarii na wyciągnięcie ręki. Nigdy nie byłem w Niemczech, ale myślę, że to najciekawszy land - pod każdym względem: historycznym, artystycznym, przyrodniczym i krajobrazowym. No i korzenie kulturowej tożsamości (kultura, tradycja, duchowość), w przeciwieństwie do wielu innych rejonów Niemiec, zostały tam chyba jeszcze zachowane w stanie bardzo żywotnym... Pozdrawiam z Bieszczadów! :)

Film ma niewiele wspólnego z prawdą historyczną, mniej, niż film Viscontiego, który dużo lepiej odczuwał tamtą epokę, może dlatego, że w czasach swojego dzieciństwa spotykał jeszcze ludzi, którzy pamiętali dobrze XiX wiek.
Ludwig II był rozpuszczonym bachorem, któremu po śmierci ojca nie było komu założyć kagańca. Ale do czasu. Bawaria była monarchią konstytucyjną m. in. dzięki takim ludziom, jak Richard Wagner (ulubieniec Ludwiga), którzy w czasie Wiosny Ludów wydarli władzę królom by ją przekazać w ręce zawodowych polityków wybieranych przez społeczeństwo.
Ludwig zajmował się tym, na co mu pozwalano, gdy zaś opinia publiczna a przede wszystkim establishment sprzeciwiali się jego działaniom, musiał ustępować lub ... utracić tron. I tyle, i wszystko

Dzięki za to poszerzenie kontekstu historycznego. Zapewne tak właśnie było, jeśli chodzi o faktyczną władzę Ludwika. Trudno chyba jednak w sposób jednoznaczny ocenić kwestię jego osobowości. Zakładam, że i tu istnieje pewna swoboda interpretacyjna w podejściu do jego biografii. Mówimy więc bardziej o wykreowanej postaci filmowej, niż historycznej - co w niczym nie umniejsza wartości filmu.